
Walijskie legendy

Dawno, dawno temu, jeszcze przed przybyciem pierwszych Celtów, w nieprzebytych lasach Półwyspu Walijskiego mieszkały elfy, wróżki i czarodziejki, w dolinach zaś żyli "maleńcy ludzie". Lud był niewielkiego wzrostu, ale bardzo pracowity, dobroduszny i zawsze skory do figlów, psot i kawałów. Toteż była to wtedy spokojna kraina, pełna radości i wesela. Oczywiście, nie obyło się bez swarów i dąsów, bo psoty ludzi nieraz nadto dokuczyły dobrym wróżkom i czarodziejkom. Zawsze jednak dochodziło do zgody i wesoły ludek dalej płatał figle, nie zważając na ostrzeżenia. Jak to zwykle z figlami bywa, kiedyś w końcu przeciągnięto strunę. Zagniewane wróżki nie chciały nawet słyszeć o zgodzie, co więcej postanowiły srogo ukarać wesołków. Zamieniły ich w niewielkie rude zwierzątka o sterczących uszkach i krótkich, białych łapkach. Dopasowały im specjalne szeleczki i od tej pory były to ich czarodziejskie wierzchowce. Kiedy Celtowie przybyli do Walii, po maleńkich ludziach nie po- zostało już śladu, ale przez lasy i doliny wciąż jeszcze przemykały na swych konikach wróżki. Przybysze szybko zaprzyjaźnili się z wróżkami. Chętnie słuchali ich rad i byli zdecydowanie mniej skłonni do psich figli. Czas mijał. Ludzie zajęci codzienną pracą coraz bardziej oddalali się od zaczarowanego świata. Wciąż zapominali zostawić dla czarodziejek trochę miodu i orzechów, coraz rzadziej też udawali się na leśne polany na wspólne nocne szaleństwa. Wróżki ze smutkiem myślały O tym, że już wkrótce ludzie całkiem o nich zapomną. One też powoli odsuwały się od ludzkich osiedli. Już nie galopowały na swoich zaczarowanych wierzchowcach przez wsie i doliny. W końcu postanowiły odejść na zawsze. Ponieważ jednak bardzo polubiły małomównych Walijczyków, postanowiły zostawić im wspaniały, iście królewski dar. .. Był cudowny, letni dzień. Zapachy wszystkich kwiatów na łąkach mieszały się z wonią żywicy, że aż kręciło się w głowie. Mężczyźni już wczesnym rankiem udali się na odległe pastwiska, a kobiety zajęte pracami domowymi zwracały niewielką uwagę na to, co dzieje się dookoła. Dzieci z pewnej farmy na skraju wsi były zachwycone zabawą na świeżym powietrzu. Mimo surowych zakazów rodziców coraz bardziej oddalały się od domu. W końcu znalazły się na niewielkiej, zalanej słońcem polanie. Nigdy tu wcześniej nie były. Zmęczone zabawą postanowiły odpocząć przy bijącym opodal źródełku. Nagle aż oniemiały z wrażenia. Wśród wysokich traw spały zwinięte w kłębek dwa zwierzątka. Nigdy przedtem takich nie widziały. Ich ciałka były rude, pyszczki szpiczaste, a uszka sterczące. Krótkie, grube łapki wyglądały tak, jakby były obciągnięte białymi skarpetkami. Choć dzieci stały cichuteńko, bez ruchu, dziwne stwory obudziły się, przeciągnęły, a w ich figlarnych, brązowych oczach zabłysła chęć do zabawy. Cóż to była za pyszna zabawa! Dzieci ani się spostrzegły, kiedy słońce schowało się za lasem. Niewiele myśląc porwały w ramiona nowych przyjaciół i co sił w nogach pobiegły do domu. Było już bardzo późno, kiedy wreszcie dotarły. W zagrodzie zaniepokojonych rodziców zebrali się niemal wszyscy mieszkańcy wsi. Dzieci były przerażone: ależ będzie awantura! Nawet nie próbowały się tłumaczyć, tylko położyły na środku izby znalezione zwierzaczki. Te, nie speszone tak licznym zgromadzeniem, siedziały spokojnie i ciekawie przyglądały się wszystkim. W ich oczach było wszystko - i miłość, i radość, i mądrość całego świata. Te niepokojąco znajome oczy przypominały o czymś bliskim, kochanym, lecz dawno utraconym. Potem ktoś zauważył ślady czarodziejskiej uprzęży. I ludziom zrobiło się wstyd. Wróżki odeszły, a oni nawet tego nie zauważyli. Doprawdy, nie zasłużyli na tak wspaniały dar. I tak corgi zostały z ludźmi. Nauczyły się paść ich stada, strzec domostwa i umilać życie. Szybko stały się niezastąpione. Kto nie wierzy w ich czarodziejskie pochodzenie, niech sam sprawdzi - do dziś wszystkie corgi mają odciśnięte ślady uprzęży, a kiedy spojrzy się w ich oczy ... Są też tacy, którzy uważają, że tylko pembroki zostały podarowane ludziom przez dobre wróżki i dlatego są takie ufne i przyjacielskie, gotowe pokochać każdego od pierwszego wejrzenia. Mieszkańcy Cardiganshire, pozazdrościwszy swoim południowym sąsiadom, skradli odchodzącym wróżkom dwa inne szczeniaki. Dlatego cardigany są takie nieufne, a na ich przyjaźń trzeba sobie zasłużyć.
Cytat z książki Anny Redlickiej
Corgi cardigan pembroke